Członkowie
Klubu "Traktor i Maszyna" wzięli udział w
OLD TIMER im agra-Gelände
zorganizowanym przez Klub LanzFreunde Sachsen, które odbył
się w dniach 30.06-01.07 br. w Lipsku.


Poniższa relacja zapewne odda część
klimatu tej imprezy.
Jedziemy do Lipska. A dokładniej na
OLD
TIMER im agra-Gelände.
W ubiegłym roku klub otrzymał zaproszenie do uczestnictwa w tym
festiwalu. Niezły zaszczyt, Lipsk to impreza cykliczna odbywająca się
co 3 lata. Jedna z największych w tej części Europy. A więc piątek
wieczór, pełen autokar traktorzystów i traktorzystek, humory dopisują i
w drogę. Na pokładzie mamy solenizanta Piotra – więc przejazd przez
Polskę minął błyskawicznie. Na granicy dołączył do nas prezes klubu wraz
z zabranymi na tę okazję pojazdami klubowiczów. A mianowicie: Ursus
C-45, Zetor 25, Ursus C325 oraz Normag. Tyle zmieściło się na 1 Tira.
Ranek zastał nas już pod Lipskiem. Piękna pogoda, dobre drogi, widoczny
z dala kołyszący się na wysięgniku 20 metrowego dźwigu Lanz. To chyba
taka moda, ale i skuteczny drogowskaz oznaczający miejsce festiwalu.
Godzina 9-ta, ubożsi o 5 euro (gość – nie gość, płacić trzeba!!)
wypakowujmy się z autokaru. Aparaty w dłoń, koszulki klubowe na grzbiet
i ruszamy w stronę chmury pyłu, spalin i dudniących grzmotów. To w końcu
królestwo Lanza. Mijamy grupy klubowiczów, na koszulkach, kamizelkach
nazwy klubów z całych Niemiec. Widoczny staje się podział na kluby
zrzeszające posiadaczy tylko 1 marki – Normag, Hanomag, Deutz (nad ich
obozem powiewa transparent DEUTZLANDIA). Z dala widzimy grupę
mechaników - czyżby z Formuły1??? Nie, na pięknych czerwonych
kombinezonach srebrny napis PORSCHE. Tych to chyba sponsoruje fabryka.
Zresztą reklamy hoteli, restauracji, warsztatów i bóg wie czego jeszcze
są widoczne na większości maszyn. Sposób na sponsoring? Teraz o
wystawie. Ponad 1000 ciągników, samochody, motocykle, silniki
stacjonarne. Liczne stoiska z modelami, literaturą, kilka alejek jakby
żywcem przeniesionych z targu staroci we Wrocławiu. Całe tiry z
częściami zamiennymi – stare i nowe, narzędzia, chemia. Zresztą co tu
pisać – zobaczcie sami na zdjęciach. 90% pojazdów niemieckiej produkcji,
nieliczne Zetory, 2 śliczne Dutry. Kilka śmiesznych włoskich
mini-ciągniczków. Pomiędzy zwiedzającymi dostojnie pykające bombaje,na
przyczepkach załoganci z nieodłącznym piwem w garści(2,5e – tragedia w
dodatku 0,4l !). Ciekawe stoiska klubowe z indywidualnymi pokazami, np.
pokaz kruszenia kamieni za pomocą specjalnej maszyny. Zgniatała je jak
krakersy, nawet dźwięk był podobny. Na mnie osobiście największe
wrażenie zrobiła angielska lokomobila z 1913 roku. Mosiądz i lakier, do
tego te niesamowite dźwięki - szum pary i zgrzyt miażdżonych pod jej
kołami kamieni. Piękno i dostojeństwo. Obowiązkowa sesja zdjęciowa.
Przy tej ilości maszyn trzeba pamiętać o pojemności aparatu. Po godzinie
kasuję połowę zdjęć i ruszam fotografować "perełki". Walec drogowy KEMNA
BRESLAU - pstryk, STOCK na gąsienicach - pstryk, włoska BALILLA -
pstryk. Dość wrażeń jak na 1 dzień. Wyjazd do hotelu, na miejscu
niespodzianka – nocujemy w miejscu bitwy narodów pod Lipskiem 1813.
Niedaleko przepływa Elstera, w której nurtach poniósł śmierć książe
Józef Poniatowski. Niedziela. Pokazy maszyn. Zapomnijcie o jakimkolwiek
szaleństwie. 10 km/h, podtaczamy się pod konferansjera, kto co i skąd,
delikatne kółeczko i powolutku odjazd. ORDUNG. Widziałem faceta który na
Deutzu dał gazu, zakręcił 2 kółka i stop. Porządkowi, widzowie, koledzy
z klubu rzucili się na biedaka jak sępy na padlinę. Bezpieczeństwo i
porządek. Przyjedź kolego do Wilkowic - specjalne pole pozwoli pohasać
wszystkim koniom, które masz pod maską. Powoli zbieramy się do odjazdu.
Jeszcze tylko pożegnać się z bratnim Lanz-Bulldog-Club z Lindeny, zrobić
pamiątkową fotkę pod autokarem i ruszamy w drogę powrotną. Wyjazd w 100%
udany. Myślę, że zdjęcia i tekst oddadzą Wam choć w pewnym stopniu
atmosferę tych 2 wspaniałych dni.
Karol Matczak |